Autor |
aaa4
Dołączył: 24 Sie 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Śro 14:13, 30 Sie 2017
|
|
Wiadomość |
|
Zatkalo mnie. Z czyms takim sie jeszcze nie spotkalam. Jelenie z najelegantszych mercedesow zyluja kazde piec marek. A tu facet ze skorodowanego garbusa sam wyskakuje ze stowa. Za chwile oswiadczyl, ze jest oficerem kontrwywiadu. Znaczy, kompletny czubek. Ale z takiego swirnietego szpanera najlepszy klient, bo forsa tez musi szpanowac.
Faktycznie dal mi te stowe. Stella od razu kupila towar i na poczatek wtrynilysmy sobie w wozie po dzialce. Pojechalismy do pensjonatu "Ameise". Stella zostala na korytarzu. Ja zostalam z facetem troche dluzej niz normalnie, bo bylam kompletnie zacpana po tym pierwszym razie od dwoch tygodni. No i przeciez w koncu przyzwoicie zaplacil. Bylam taka nagrzana, ze nawet mi sie nie chcialo podniesc z tej lezanki w ohydnym hotelowym pokoju.
Pogadalam sobie troche z facetem. Calkiem zabawny byl z niego aparat. Na koniec mi powiedzial, ze ma w domu jeszcze pol grama hery i, ze nam da, jak za trzy godziny przyjdziemy na Kurfurstenstrasse. Wydebilam od niego jeszcze trzy dychy. Powiedzialam, ze musimy sie za to chociaz raz porzadnie najesc, i, ze przeciez wiemy, ze ma kupe szmalu i jezdzi takim starym rzechem tylko dla zmylki, bo pracuje w wywiadzie. No to nie mial sie juz jak wymigac i w koncu dal mi forse.
Znowu pojechalam ze Stella na dworzec Zoo, bo wciaz mialam nadzieje, ze spotkam Detlefa. Nagle przylecial do mnie maly kudlaty piesek w czarno-biale laty i zaczal skakac na mnie z radosci. Widac, kogos mu przypominalam. Piesek wydal mi sie obledny. Wygladal jak taki przymaly pies pociagowy z Dalekiej Polnocy. Przylazl za nim jakis mocno obdarty typ i zapytal, czybym nie kupila tego pieska. Od razu powiedzialam, ze tak. Chcial za niego siedemdziesiat marek, ale w koncu stanelo na czterdziestu. Bylam nacpana i kompletnie szczesliwa z powodu psa. Znowu mialam swojego psa. Stella [link widoczny dla zalogowanych]
powiedziala, zeby go nazwac Lady Jane. No to ochrzcilam go Janie.
Poszlysmy cos zjesc do jakiejs restauracji przy Kurfurstenstrasse, wzielysmy po kotlecie z dodatkami, polowa poszla dla Janie. Ten facet z wywiadu faktycznie zjawil sie punktualnie co do minuty i dal mi prawdziwe pol grama hery. To bylo niesamowite. Pol grama hery kosztuje stowe.
Jeszcze raz pojechalysmy ze Stella na dworzec Zoo. Chodzilo o Detlefa. Spotkalysmy Babsi. Niesamowicie sie ucieszylam, bo mimo ciaglych klotni lubilam ja nawet bardziej niz Stelle. Poszlysmy w trojke na gore, do jakiegos baru. Babsi wygladala strasznie mizernie. Nogi miala jak zapalki, zgubila gdzies ostatnia resztke biustu. Wazyla teraz trzydziesci jeden kilo. Tylko twarz miala nadal piekna.
Zaczelam opowiadac, ze ten Narkonon, to zupelnie znosna buda. Stella nie chciala o niczym slyszec. Powiedziala, ze urodzila sie na cpunke i chce jako cpunka umrzec. Za to Babsi piekielnie sie napalila, zeby razem ze mna ostatecznie zerwac w Narkononie z hera. Rodzice i babcia tez na prozno starali sie dla niej o jakies miejsce w ktorejs z placowek. Babsi znow byla na gigancie, ale naprawde chciala wyjsc z nalogu. Fatalnie jej sie wiodlo.
Kiedy sie juz nagadalysmy do syta, poszlam ze swoja Janie do "Metra", takiego cholerycznie drogiego sklepu na dworcu, bo tam jest dlugo otwarte. Dla Janie kupilam dwie torby pokarmu dla psow, a dla siebie od metra puddingow. Potem zadzwonilam do Narkononu i zapytalam, czy moge wrocic. Powiedzieli, ze tak. Ja na to, ze przyprowadze przyjaciolke Nie dodalam, ze ta przyjaciolka to Janie.
Wprawdzie nie bardzo sie nad tym zastanawialam, ale w gruncie rzeczy od poczatku bylo dla mnie jasne, ze tam wroce. No bo gdzie mialam sie podziac? Mame by chyba szlag trafil, jakby mnie zobaczyla pod drzwiami. Poza tym moja siostra wyniosla sie akurat od ojca i mieszkala teraz z mama, w moim lozku i w moim pokoju. Nie chcialam pryskac na giganta. Byc kompletnie zalezna od jakiegos klienta, ktory zgodzi sie mnie przenocowac, to juz bylo dla mnie ostatnie dno. Nigdy jeszcze nie zostalam u klienta na noc, bo to automatycznie oznaczalo dymanie. Ale przede wszystkim wciaz naprawde chcialam wyjsc z nalogu, i dalej mi sie wydawalo, ze mi sie to uda w Narkononie, no bo innego wyboru nie mialam.
W domu - Narkonon nazywalismy po prostu domem - przyjeli mnie chlodno, ale nic nie gadali. Nie gadali tez nic na Janie. Bylo tu juz ze dwadziescia kotow, a teraz doszedl jeszcze pies.
Przynioslam ze strychu stare koce i zrobilam dla Janie legowisko obok swojego lozka. Nastepnego dnia rano pies obsral i zasikal caly pokoj. Janie nigdy nie nauczyla sie czystosci. Miala normalnego zajoba. Tak jak i ja. Kochalam Janie. Nie mialam zadnych oporow, zeby po niej sprzatac.
Od razu wrzepili mi dodatkowa [link widoczny dla zalogowanych]
sesje. Zupelnie mi to wisialo. Wszystko odwalalam mechanicznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|